Kluczem jest właśnie, że unikam 10 tieru jak wojsa z Calebem, bo wszechobecny goldspam, zerowy balans i rachunki nie do pokrycia czynią granie tam już kompletnym bezsensem. Może medem jeszcze da się przeżyć, bo przynajmniej masz jakąś mobilność i sensowne działo, ale cała reszta klas na X to syf. Trochę to w sumie oszczędza czasu i cierpień jeżeli człowiek uzna IX tier za koniec linii.
Generalnie włączam to zazwyczaj może raz w tygodniu, od świąt trochę częściej (wciąż 5 bitew max), bo ostatnio coś zaczęli rzucać dobrymi eventami, ale nie wyobrażam sobie w to grać tak jak kiedyś, po kilka godzin dziennie, katorga. Arta snajpi przez XVM co parę sekund, bo stuny taka dobra mechanika XD, nawet największe ameby znają OP spoty na mapach przez co nic się nie da samemu przepchnąć, jedyny jako taki balans pozostał już tylko na 6 tierze, bo od 2 lat WG i tak nie zagląda poniżej 8, za mało golda na free expa tam ludzie wydają.
Jest moja cicha nadzieja, bo nadchodzą HD mapy, czyli w zasadzie gruntowne zmiany, nawet jak będzie do dupy, to przez parę miesięcy ważniejsze będzie zorientowanie w sytuacji i szybka adaptacja, a nie że każdy plankton już będzie znał jedyne 2 przydatne krzaczki na całej mapie, bo jakiś superjutuber im pokazał.
Tak czy siak wszystko sprowadza się do tego, że WoT istnieje tyle lat, bo nie ma konkurencji. Wszystkie f2p gówna to syf, a z płatnych masz do wyboru takie cuda, jak "Battlefield 0,5: Day 0 DLC For 200$" i "Call of Duty Definitely Infinite Modern Warfare: Even Less Features" albo jakieś syfy z mikrotranzakcjami, które graczy mają przez rok, zanim wyjdzie następne gówno. Takiego PUBG to ja ruszam tylko, gdy jakiś znajomy zagoni mnie do grania, bo podczas gadania z kimś jestem w stanie nie zauważać jak chujowo zrobiona jest ta gra. Poza tym jeżeli mam zamiast grania w WoT zostać Enzem i udawać, że mam focha i robić dokładnie te same nudne, upierdliwe i nieopłacalne rzeczy po raz milionowy w GTA, to ja już jednak wolę te randomy w WoT.