...to, czego się obawiałem kilka lat temu.
Miałem okazję pograć sobie trochę w6578 4 część serii Call of Duty: Black Ops i chciałem podzielić się wrażeniami.
Wstęp
Po zakupieniu gry pierwsze oczywiście co nas czeka, to przywitanie się z kolejnym, wspaniałym i nieziemsko potrzebnym bloatware, tym razem od Blizz-Actigówna, zwanego battlenetem. Ściągamy pierdylion gigsów z serwerów, które po paru dniach od premiery nie mogą zapewnić nawet stabilnego 1 MB/s i po dwóch dniach gramy. Znaczy się, odpalamy grę. Pograć możemy po 5 restartach, gdy to litościwe serwery w końcu pozwolą nam wejść do menu. Po wejściu okazuje się, że po prostu ściągnęliśmy wersję gry na telefony... a, nie, tak wygląda wersja na PC. Okej. Pora wziąć najbliższy ostry obiekt i wydłubać sobie oczy, albo przyzwyczaić wzrok do faktu, że najgłośniejszy FPS końcówki 2018 roku będzie wyglądał jak menu Start w Windowsie 8 i jedyny sposób poruszania się, to klikanie po gównianych, dezorientujących kafelkach.
Dobra, pierwsze co, to wypada wejść w opcje grafiki (a, opcje, to tam w rogu ekranu, ta śrubka pomiędzy jebitnym emblematem profilu, a panelem ze znajomymi, było kupić konsolę, tam takie pierdoły są niepotrzebne). Wita nas ogromna lista opcji graficznych, łącznie z bajerami typu własnego frame limitera czy wskaźnikiem pokazującym zużycie VRAMu. Tutaj dla odmiany ogromny plus. Wypada teraz wspomnieć o sprzęciwie, na którym było to odpalone - GTX 1060 3 GB, 8 GB RAMy i jakiś mięsisty i7, że się nie posramy (wysłałem zapytanie do Rexa, by mi wyjaśnił jego zajebistość, ale nie wyrobił się w czasie, więc tyle detalu Wam starczy). Zdrowo ponad minimalne wymagania gry, ale kto tutaj przychodzi dla grafiki, zjeżdża się z większością suwaków w dół, żeby mieć ładne 60 FPS. Paseczek od VRAMu pokazuje zużycie 1,8 gigsów, no to pora pokafelkować jak łest kołstna aspołeczna małpa z chcicą na frytki przed automatem McDonald'sa i doczłapać się do jakiejś gry.
Gramy
Standardowo w ramach cudownej automatyzacji i w czasach, gdzie naturalnym jest, że wydawca milion razy lepiej wie od gracza, czego on chce od produktu, nie mamy żadnej listy serwerów dedykowanych ani niczego nawet blisko tego. Wykafelkuj sobie jeden z trybów gry i czekaj jak palant aż gra dobierze graczy do kolejki. Bo czekanie to jest to, co gracze lubią najbardziej. Dobieranie graczy czasami trwa nawet minutę. Potem pół minuty czekania w jakimś menusie przedbitewnym. O, można grać. Bo wiecie. Do dupy było po prostu wejść na serwer w trakcie gry i napierdalać się w ciągu 15 sekund od włączenia ikonki na pulpicie. Teraz wszystko jest lepiej, bo po Activisionowemu, więc od momentu włączenia ikonki na pulpicie, a wsadzeniu pierwszej kulki we wroga może Wam zająć nawet 3 minuty, gdy już gra i całe przylepione do niej zbędne ścierwo wszystko włączy, połączy, przełączy i dołączy.
No i tak podczas tego emocjonującego czekania mogliście z tych wszystkich wrażeń nie zauważyć, że do Waszego team deathmatchu dołączyło... 15 graczy. Tak, po 8 osób na team. Nie mniej, nie więcej. Tyle i spierdalaj, jak Ci się nie podoba. Jeżeli biegasz jak palant przez pół minuty nie widząc żadnego wroga, to Twoja wina, bo automatyzacja działa świetnie. Mapy są puste, bo nie ma komu na nich grać. A, nie wspomniałem? Połowa map jest przekopiowana z Black Ops 1. Nie wiem ile map, których nie znam jest z 2 i 3. Nie wiem czy w tej grze jest chociaż jedna nowa mapa. Brawo. Przypomnę, że cena tej gry to ponad 200 zł.
Gdy już tak mną telepie z tych wszystkich wspaniałych wrażeń, zauważam, że gra żre VRAM jak głupia. Pomimo śmiesznie niskich detali, gdy coś wybuchnie, doładuje się albo ODPALI SIĘ KOMUNIKAT DŹWIĘKOWY gra łapie zwiechę. Teraz loteria. Zwieszka potrafi tak sobie trwać od pół sekundy do nawet 5 sekund. Nieważne gdzie jesteś, jak stoisz, gdzie się patrzysz, zwiecha, bo tak i chuj. Jedyne co pozwoliło pozbyć się tego, to było ustawienie wszystkiego na możliwie jak najniższych detalach w 1440x900 i renderowaniem, które sprawiało, że gra wyglądała dosłownie jakby ją odpalić na PSX. Miłej gry. No, jest jeszcze jedna opcja, zgodna z duchem całej gry. Można sobie więcej POCZEKAĆ. Otóż przez pierwszą grę czy dwie wszystko działa w miarę sprawnie nawet na wysokich detalach w full HD. W zasadzie niewiele jest różnicy w FPSach nieważne jak tymi suwakami sobie pojeździsz. Ale 3 czy 4 gra zamienia się w pokaz slajdów. Wtedy trzeba najnaturalniej w świecie grę wyłączyć i włączyć jeszcze raz. Boski konsolowy port i rozwiązanie, które każdy tech support z New Delhi doprowadza do łez wzruszenia.
Żeby tak już pogrzebać temat wspaniałego rzemiosła technicznego tej gry wspomnę o słynnym trybie Blackout, czyli CoDowski battle royale. Otóż jeżeli nie jara Cię granie z 10 graczami w tryb przeznaczony na 99 osób, musisz pokafelkować sobie po swoim emblemacie (nie, to nie w opcjach, idioto) i dowiedzieć się, że musisz sobie odblokować porty. Jakie? No to już góglaj synu, co to Activision obchodzi czy Ci gra działa, oni już kasę wzięli. Dalej nie działa? A, no tak, nie domyśliłeś się, żeby z reddita wyczytać, by ustawić sobie statyczne IP. Czemu jesteś taki nieudolny? Twoja wina na pewno, gdy detekcja trafień regularnie zabija Ciebie albo wroga, gdy już jeden z Was jest za osłoną. Chujowy kod sieciowy? Bzdury. Wszystko jest teraz automatycznie i dobrze.
Gameplay
Oh, oh, oh. Moje Ty Call of Duty, cóż się z Tobą stało. Myśleliście sobie czasem, że zajebiście by się grało w nieudolną mieszaninę Battlefielda, Gears of War i Overwatcha? Oj, chłopie, mam tytuł dla Ciebie, za śmiesznie niską cenę 200 zł.
Gdy już się przebrniesz przez wszystko, o czym wcześniej pisałem, po chwili sobie uświadamiasz, że grasz jakimś idiotycznie przemięśnionym przychlastem z idiotyczną fryzurką, w debilnym stroju i hycasz sobie po mapce z kolorkami, których pozazdrościłoby niejedno przedszkole. Art design próbuje osiągnąć nie mam pojęcia co. Gra w końcu nie ma singleplayera (tak, tak, a teraz dawaj te 200 zł). Broń to jakaś idiotyczna abominacja stworzona przez kogoś, kto chyba nie widział raz na oczy normalnej spluwy. Rewolwerowa snajperka powtarzalna w jakimś przyszłościowym chuju-muju. Pozdro. Ale zjeżdżam z tematu. Otóż gdy tak sobie grasz karabinem szturmowym postacią bez żadnych leveli szybko dowiadujesz się, że headshot i strzał na klatę to za mało, żeby położyć kogokolwiek. Na ogół potrzebujesz w normalnym trybie 5-6 strzałów z KARABINU SZTURMOWEGO, żeby kogoś powalić. Wielokrotnie widząc wroga, któremu zostało 1.5 sekundy, żeby się schować, nawet nie oddaję strzału, bo i po co? A jeżeli używa tego, czego każdy, czyli leczenia jako umiejętności to w ułamek sekundy hapsów ma do pełna. Oczywiście quick scope'ującej małpie nie przeszkadza, że każdy ma idiotyczną ilość hp. Bierze na strzał, kiedy Ty ustawiasz pociski w kolejce, żeby go zadrasnąć. Standardowy syndrom Modern Warfare 2, czyli wygrywa ten, którego spluwa szybciej strzela. Skill not required.
Ktoś tam gdzieś wymyślił, że ze wszystkiego z Battlefielda najlepiej będzie zerżnąć... bezradność nowego gracza. Otóż zaczynasz z beznadziejnymi spluwami, które musisz sobie wyexpić, żeby odblokować do nich jakiekolwiek dodatki (których możesz domontować 4), które obiektywnie poprawiają performance broni (większe obrażenia na odległość, większa celność, mniejszy odrzut). Koniec z preferencjami i graniem ze spluwą, która potrzebowała tylko kolimatora, a resztę nadrobiłeś skillem. Teraz grinduj, kurwo. No to może przejść na tryb hardcore i ułatwić sobie życie nie grając w abominację? No to friendly fire i brak killcamów (Lubicie cheaterów? Oni też lubią hardcore), bo kotwica Ci w dupę i Twoje serwery dedykowane. Teraz dawaj kasę.
No ale gdzie w tym wszystkim Overwatch? No, a chcieliście kiedyś takiego CoDa, gdzie ustawiacie 5 pocisk w kolejce, żeby zabić gościa z 2 metrów, a on wyciąga linkę, natychmiastowo frunie gdzieś w powietrze, klika jeden przycisk i zabija Cię natychmiastowo z full hp jakąś swoją SUPER UMIEJETNOŚCIOM? No, a jak nie lata, to każdy się może ślizgać, skakać i tańczyć jak debil, bo ruchy postaci na boki i do tyłu wydają się szybsze niż te do przodu. Wiejska dyskoteka z brzydkimi spluwami. Z tym ruszaniem do przodu fajna sprawa. Postać buja się przy tym bardziej niż Golf w podkarpackiej wsi, bo w tak realistycznej grze musi być realistyczne bieganie.
Jeżeli niewystarczająco zachęciłem do gry każdego fana CSa lub klasycznych CoDów, to dodam, że postarali się aby było dużo do wyboru możliwości zablokowania przejść w już i tak korytarzowych mapach. Wybierz sobie czy chcesz mieć miny czy drut kolczasty, o jakim efekcie, kolorze i smaku. Jebać Ciebie i Twoje dynamiczne mecze, nieudolnie podrabiać Rainbow Six też umiemy! W zestawie z granatami, które wybuchają 10 razy, bo czasy kiedy rzucanie granatem wymagało skilla były do dupy.
Podsumowanie
Plusy:
- świetne serwery Activision
- dużo czekania, które pozwala ochłonąć między zwiechami
- port z konsoli
- AUTOMATYCZNIE
- kafelki
- 200+ zł (prawie 500 z season passem, bierzcie póki gorące!!1)
- brak singla
- puste mapy pozwalają w spokoju oglądać widoki
- KOLOLOFFO
- 30% Battlefield, 30% Overwatch, 25% Rainbow Six, 10% Gears of War, 5% Call of Duty, 0% fajnej gry
- połowa contentu z poprzednich części
- mało graczy w meczu to także oszczędności w postaci wyjebaniu z firmy każdego, kto zna się optymalizacji
- obowiązkowe zabawy z modemem
- kod sieciowy pozwala ignorować uciekanie wroga za ścianę
Minusy
- opcje graficzne, przecież można mieć kinowe 25 FPS przy byle jakich opcjach i też fajno
- w tryb zombie dalej zbyt fajnie się gra, zapomnieli coś spierdolić
Miałem okazję pograć sobie trochę w
Wstęp
Po zakupieniu gry pierwsze oczywiście co nas czeka, to przywitanie się z kolejnym, wspaniałym i nieziemsko potrzebnym bloatware, tym razem od Blizz-Actigówna, zwanego battlenetem. Ściągamy pierdylion gigsów z serwerów, które po paru dniach od premiery nie mogą zapewnić nawet stabilnego 1 MB/s i po dwóch dniach gramy. Znaczy się, odpalamy grę. Pograć możemy po 5 restartach, gdy to litościwe serwery w końcu pozwolą nam wejść do menu. Po wejściu okazuje się, że po prostu ściągnęliśmy wersję gry na telefony... a, nie, tak wygląda wersja na PC. Okej. Pora wziąć najbliższy ostry obiekt i wydłubać sobie oczy, albo przyzwyczaić wzrok do faktu, że najgłośniejszy FPS końcówki 2018 roku będzie wyglądał jak menu Start w Windowsie 8 i jedyny sposób poruszania się, to klikanie po gównianych, dezorientujących kafelkach.
Dobra, pierwsze co, to wypada wejść w opcje grafiki (a, opcje, to tam w rogu ekranu, ta śrubka pomiędzy jebitnym emblematem profilu, a panelem ze znajomymi, było kupić konsolę, tam takie pierdoły są niepotrzebne). Wita nas ogromna lista opcji graficznych, łącznie z bajerami typu własnego frame limitera czy wskaźnikiem pokazującym zużycie VRAMu. Tutaj dla odmiany ogromny plus. Wypada teraz wspomnieć o sprzęciwie, na którym było to odpalone - GTX 1060 3 GB, 8 GB RAMy i jakiś mięsisty i7, że się nie posramy (wysłałem zapytanie do Rexa, by mi wyjaśnił jego zajebistość, ale nie wyrobił się w czasie, więc tyle detalu Wam starczy). Zdrowo ponad minimalne wymagania gry, ale kto tutaj przychodzi dla grafiki, zjeżdża się z większością suwaków w dół, żeby mieć ładne 60 FPS. Paseczek od VRAMu pokazuje zużycie 1,8 gigsów, no to pora pokafelkować jak łest kołstna aspołeczna małpa z chcicą na frytki przed automatem McDonald'sa i doczłapać się do jakiejś gry.
Gramy
Standardowo w ramach cudownej automatyzacji i w czasach, gdzie naturalnym jest, że wydawca milion razy lepiej wie od gracza, czego on chce od produktu, nie mamy żadnej listy serwerów dedykowanych ani niczego nawet blisko tego. Wykafelkuj sobie jeden z trybów gry i czekaj jak palant aż gra dobierze graczy do kolejki. Bo czekanie to jest to, co gracze lubią najbardziej. Dobieranie graczy czasami trwa nawet minutę. Potem pół minuty czekania w jakimś menusie przedbitewnym. O, można grać. Bo wiecie. Do dupy było po prostu wejść na serwer w trakcie gry i napierdalać się w ciągu 15 sekund od włączenia ikonki na pulpicie. Teraz wszystko jest lepiej, bo po Activisionowemu, więc od momentu włączenia ikonki na pulpicie, a wsadzeniu pierwszej kulki we wroga może Wam zająć nawet 3 minuty, gdy już gra i całe przylepione do niej zbędne ścierwo wszystko włączy, połączy, przełączy i dołączy.
No i tak podczas tego emocjonującego czekania mogliście z tych wszystkich wrażeń nie zauważyć, że do Waszego team deathmatchu dołączyło... 15 graczy. Tak, po 8 osób na team. Nie mniej, nie więcej. Tyle i spierdalaj, jak Ci się nie podoba. Jeżeli biegasz jak palant przez pół minuty nie widząc żadnego wroga, to Twoja wina, bo automatyzacja działa świetnie. Mapy są puste, bo nie ma komu na nich grać. A, nie wspomniałem? Połowa map jest przekopiowana z Black Ops 1. Nie wiem ile map, których nie znam jest z 2 i 3. Nie wiem czy w tej grze jest chociaż jedna nowa mapa. Brawo. Przypomnę, że cena tej gry to ponad 200 zł.
Gdy już tak mną telepie z tych wszystkich wspaniałych wrażeń, zauważam, że gra żre VRAM jak głupia. Pomimo śmiesznie niskich detali, gdy coś wybuchnie, doładuje się albo ODPALI SIĘ KOMUNIKAT DŹWIĘKOWY gra łapie zwiechę. Teraz loteria. Zwieszka potrafi tak sobie trwać od pół sekundy do nawet 5 sekund. Nieważne gdzie jesteś, jak stoisz, gdzie się patrzysz, zwiecha, bo tak i chuj. Jedyne co pozwoliło pozbyć się tego, to było ustawienie wszystkiego na możliwie jak najniższych detalach w 1440x900 i renderowaniem, które sprawiało, że gra wyglądała dosłownie jakby ją odpalić na PSX. Miłej gry. No, jest jeszcze jedna opcja, zgodna z duchem całej gry. Można sobie więcej POCZEKAĆ. Otóż przez pierwszą grę czy dwie wszystko działa w miarę sprawnie nawet na wysokich detalach w full HD. W zasadzie niewiele jest różnicy w FPSach nieważne jak tymi suwakami sobie pojeździsz. Ale 3 czy 4 gra zamienia się w pokaz slajdów. Wtedy trzeba najnaturalniej w świecie grę wyłączyć i włączyć jeszcze raz. Boski konsolowy port i rozwiązanie, które każdy tech support z New Delhi doprowadza do łez wzruszenia.
Żeby tak już pogrzebać temat wspaniałego rzemiosła technicznego tej gry wspomnę o słynnym trybie Blackout, czyli CoDowski battle royale. Otóż jeżeli nie jara Cię granie z 10 graczami w tryb przeznaczony na 99 osób, musisz pokafelkować sobie po swoim emblemacie (nie, to nie w opcjach, idioto) i dowiedzieć się, że musisz sobie odblokować porty. Jakie? No to już góglaj synu, co to Activision obchodzi czy Ci gra działa, oni już kasę wzięli. Dalej nie działa? A, no tak, nie domyśliłeś się, żeby z reddita wyczytać, by ustawić sobie statyczne IP. Czemu jesteś taki nieudolny? Twoja wina na pewno, gdy detekcja trafień regularnie zabija Ciebie albo wroga, gdy już jeden z Was jest za osłoną. Chujowy kod sieciowy? Bzdury. Wszystko jest teraz automatycznie i dobrze.
Gameplay
Oh, oh, oh. Moje Ty Call of Duty, cóż się z Tobą stało. Myśleliście sobie czasem, że zajebiście by się grało w nieudolną mieszaninę Battlefielda, Gears of War i Overwatcha? Oj, chłopie, mam tytuł dla Ciebie, za śmiesznie niską cenę 200 zł.
Gdy już się przebrniesz przez wszystko, o czym wcześniej pisałem, po chwili sobie uświadamiasz, że grasz jakimś idiotycznie przemięśnionym przychlastem z idiotyczną fryzurką, w debilnym stroju i hycasz sobie po mapce z kolorkami, których pozazdrościłoby niejedno przedszkole. Art design próbuje osiągnąć nie mam pojęcia co. Gra w końcu nie ma singleplayera (tak, tak, a teraz dawaj te 200 zł). Broń to jakaś idiotyczna abominacja stworzona przez kogoś, kto chyba nie widział raz na oczy normalnej spluwy. Rewolwerowa snajperka powtarzalna w jakimś przyszłościowym chuju-muju. Pozdro. Ale zjeżdżam z tematu. Otóż gdy tak sobie grasz karabinem szturmowym postacią bez żadnych leveli szybko dowiadujesz się, że headshot i strzał na klatę to za mało, żeby położyć kogokolwiek. Na ogół potrzebujesz w normalnym trybie 5-6 strzałów z KARABINU SZTURMOWEGO, żeby kogoś powalić. Wielokrotnie widząc wroga, któremu zostało 1.5 sekundy, żeby się schować, nawet nie oddaję strzału, bo i po co? A jeżeli używa tego, czego każdy, czyli leczenia jako umiejętności to w ułamek sekundy hapsów ma do pełna. Oczywiście quick scope'ującej małpie nie przeszkadza, że każdy ma idiotyczną ilość hp. Bierze na strzał, kiedy Ty ustawiasz pociski w kolejce, żeby go zadrasnąć. Standardowy syndrom Modern Warfare 2, czyli wygrywa ten, którego spluwa szybciej strzela. Skill not required.
Ktoś tam gdzieś wymyślił, że ze wszystkiego z Battlefielda najlepiej będzie zerżnąć... bezradność nowego gracza. Otóż zaczynasz z beznadziejnymi spluwami, które musisz sobie wyexpić, żeby odblokować do nich jakiekolwiek dodatki (których możesz domontować 4), które obiektywnie poprawiają performance broni (większe obrażenia na odległość, większa celność, mniejszy odrzut). Koniec z preferencjami i graniem ze spluwą, która potrzebowała tylko kolimatora, a resztę nadrobiłeś skillem. Teraz grinduj, kurwo. No to może przejść na tryb hardcore i ułatwić sobie życie nie grając w abominację? No to friendly fire i brak killcamów (Lubicie cheaterów? Oni też lubią hardcore), bo kotwica Ci w dupę i Twoje serwery dedykowane. Teraz dawaj kasę.
No ale gdzie w tym wszystkim Overwatch? No, a chcieliście kiedyś takiego CoDa, gdzie ustawiacie 5 pocisk w kolejce, żeby zabić gościa z 2 metrów, a on wyciąga linkę, natychmiastowo frunie gdzieś w powietrze, klika jeden przycisk i zabija Cię natychmiastowo z full hp jakąś swoją SUPER UMIEJETNOŚCIOM? No, a jak nie lata, to każdy się może ślizgać, skakać i tańczyć jak debil, bo ruchy postaci na boki i do tyłu wydają się szybsze niż te do przodu. Wiejska dyskoteka z brzydkimi spluwami. Z tym ruszaniem do przodu fajna sprawa. Postać buja się przy tym bardziej niż Golf w podkarpackiej wsi, bo w tak realistycznej grze musi być realistyczne bieganie.
Jeżeli niewystarczająco zachęciłem do gry każdego fana CSa lub klasycznych CoDów, to dodam, że postarali się aby było dużo do wyboru możliwości zablokowania przejść w już i tak korytarzowych mapach. Wybierz sobie czy chcesz mieć miny czy drut kolczasty, o jakim efekcie, kolorze i smaku. Jebać Ciebie i Twoje dynamiczne mecze, nieudolnie podrabiać Rainbow Six też umiemy! W zestawie z granatami, które wybuchają 10 razy, bo czasy kiedy rzucanie granatem wymagało skilla były do dupy.
Podsumowanie
Plusy:
- świetne serwery Activision
- dużo czekania, które pozwala ochłonąć między zwiechami
- port z konsoli
- AUTOMATYCZNIE
- kafelki
- 200+ zł (prawie 500 z season passem, bierzcie póki gorące!!1)
- brak singla
- puste mapy pozwalają w spokoju oglądać widoki
- KOLOLOFFO
- 30% Battlefield, 30% Overwatch, 25% Rainbow Six, 10% Gears of War, 5% Call of Duty, 0% fajnej gry
- połowa contentu z poprzednich części
- mało graczy w meczu to także oszczędności w postaci wyjebaniu z firmy każdego, kto zna się optymalizacji
- obowiązkowe zabawy z modemem
- kod sieciowy pozwala ignorować uciekanie wroga za ścianę
Minusy
- opcje graficzne, przecież można mieć kinowe 25 FPS przy byle jakich opcjach i też fajno
- w tryb zombie dalej zbyt fajnie się gra, zapomnieli coś spierdolić
